O autorze: Jerzy Lengiewicz (1931–2016) – malarz i grafik, członek Związku Polskich Artystów Plastyków. Urodził się w Sokółce, studiował jako wolny słuchacz w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
Czytaj więcej
Czynnie współtworzył białostockie środowisko artystyczne, interesował się abstrakcją geometryczną, malarstwem materii.
Sposobem poznawania najnowszych idei był udział w plenerach. Białostoczanie rychło przenieśli je na własny grunt, do Białowieży (Lengiewicz był ich współorganizatorem). Młody artysta działał też w Białostockim Oddziale, potem Okręgu Związku Polskich Artystów Plastyków, do którego należał od 1960 r. Uczestniczył w wielu wystawach zbiorowych, m.in. prestiżowym wówczas Festiwalu Polskiego Malarstwa Współczesnego w Szczecinie. Nic dziwnego, że artystę obdarzonego niepożytą energią zapraszano do udziału w wystawach międzynarodowych. Na jednej z nich, Międzynarodowej Wystawie Sztuki Współczesnej w Monte Carlo (1966) otrzymał wyróżnienie, zaś ukoronowaniem ówczesnej twórczości był złoty medal dla grupy artystów białostockich na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Współczesnej w Juvisy-sur-Orge pod Paryżem (1969).
Przez całe twórcze życie był niezwykle aktywny, miał na swym koncie udział w ponad 80 wystawach zbiorowych i indywidualnych. Poza tym od 1957 r. do 1994 r. pracował jako redaktor graficzny „Gazety Białostockiej”, później „Gazety Współczesnej” i miesięcznika „Kontrasty”. Jego rysunki były rozpoznawalne dzięki charakterystycznej, płynnej i wyrazistej linii. Rysował na poły abstrakcyjne akty, z kobiecymi kształtami, zaplątanymi w dekoracyjno-botaniczne wici roślinne, lub też „Pajęczynki”, w których misterna plątanina kresek tworzy dekoracyjny układ przypominając dzieła secesyjne. Do cenionych należał cykl „Katedry” o silnym ładunku dekoracyjnym, ale też symbolicznym i liczne rysunki Białegostoku.
Mimo kolejnych zmian form rozpoznawalne były też jego obrazy. Jak bowiem przystało na artystę kreatywnego przez całe życie szukał nowych sposobów malowania, rozcierał farby szpachelką, wyciskał je wprost z tuby na płótno, fakturę zaś wzbogacał dodatkiem innych materiałów, np. kaszą, woskiem albo lakierem. Dowodem poszukiwań są cykle prac. Jeden z pierwszych, „Gołębniki”, to płótna z uproszczonymi formami, sprowadzonymi do figur geometrycznych. Później zainteresował się malarstwem materii, formami biologicznymi, zaś woskowe reliefy ilustrowały jego fascynację biologią, życiem i związanymi z tym procesami przemian. Zapewne pod wpływem białowieskiej przyrody jego paleta nabrała żywszych odcieni, płaskie formy jęły przypominać fakturę kory, budowę liści, owadów albo drzew. Autor nazwał je „Dramatami w kniei”. Kolejne fascynacje ilustrują niemal monochromatyczne „małomówne” obrazy z ascetycznymi, zgeometryzowanymi figurami. Ich miejsce zajęły w latach 70. płótna z agresywnymi malarsko półpostaciami zmagającymi się z materią.
Odbiorcy docenili jego dzieła, najlepszym dowodem jest to, że prace Jerzego Lengiewicza wzbogaciły kolekcje muzealne m.in. w Białymstoku, Koszalinie, Szczecinie, Warszawie i Muzeum Sztuki Współczesnej w Goeteborgu. Znalazły się też w kolekcjach prywatnych, nie tylko w Polsce, m.in. we Francji, Szwecji, Niemczech, USA, Kanadzie i Japonii. Jerzy Lengiewicz, od zawsze świetny kolorysta twierdził, że malowanie jest proste – wystarczy we właściwy sposób umieścić farby na palecie. Ta lekkość, harmonia i dekoracyjne walory obrazów są najlepszą rekomendacją jego twórczości.
Przez wiele lat był redaktorem graficznym „Gazety Białostockiej", później „Gazety Współczesnej". Uczestniczył w 80 wystawach zbiorowych i indywidualnych.
Pokaż mniej